Gazeta Wyborcza napisała dzisiaj, że jej dziennikarz został skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu za przestępstwo pomówienia. W skrócie rzecz ujmując – dziennikarz napisał artykuł, wedle którego sędzia miał spotykać się z jedną ze stron procesu na działce tej strony, lecz nie zostało to udowodnione, w związku z czym sędzia oskarżył dziennikarza i w pierwszej instancji wygrał.
Abstrahując od samego rozstrzygnięcia i tego czy jest ono słuszne czy nie (choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że skoro dziennikarz napisał coś, czego nie potrafił udowodnić, to jego sytuacja procesowa nie jest zbyt ciekawa), uważam za niewłaściwe, by sprawy sądu lub sędziego z danego miasta rozpoznawał sąd z tego samego miasta. Klasycznym przypadkiem jest sprawa przeciwko Sądowi Rejonowemu w X., tocząca się przed tymże sądem rejonowym. Dużo gorszym – gdy pozwanym jest przełożony dla SR w X sąd okręgowy, który następnie będzie rozpoznawał odwołanie. Sądzę, że jest to zdecydowanie niewłaściwa sytuacja, która rodzi podejrzenie istnienia takiej okoliczności, która – cytując kodeks – mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności. Uważam przy tym, że nie ma uzasadnienia, aby w każdej sytuacji sędziowie wyłączali się z własnej woli. W końcu każdy z nich uważa – i słusznie – że może doskonale i w pełni obiektywnie rozpoznać taką sprawę, a jeśli toczy się ona z udziałem sędziego, to może nawet go nie znać. Nie o to jednak chodzi, by stawiać zarzuty komukolwiek, tylko by ich uniknać tam, gdzie można i minimalizować możliwości niewłaściwych zachowań, od których ludzie jako całość, wolni nie są. Dlatego kwestie takie powinny być rozstrzygnięte na poziomie ustawowym i powinny obligować do przekazywania sprawy – choćby na wniosek strony – do innego okręgu/apelacji.
W cytowanej sprawie sytuacja jest tego typu właśnie – orzekał Sąd Rejonowy w Lublinie, a oskarżał dziennikarza sędzia z Lublina z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Taka sytuacja zawsze może stwarzać w subiektywnej ocenie strony przeciwnej, zagrożenie dla bezstronności składu.
W kontekście artykułu może się wydawać, że utajnienie procesu miało na celu ukrycie czegoś. Tak oczywiście nie było, bowiem zgodnie z art. 359 Kpk sprawy o pomówienie toczą się niejawnie, chyba że pokrzywdzony wniesie o jawność.